poniedziałek, 11 sierpnia 2014

2. rozdział

-Jak ona mogła mi to zrobić?! Ja z Tobą?! Mieszkać przez kolejny rok?! To się w głowie nie mieści! - Gryfonka nadal nie pogodziła się z tym co usłyszała.
- Kurde, Granger, nie rozumiem dlaczego to tak przeżywasz. Mi to nie przeszkadza. Ja... chcę to wszystko naprawić. - popatrzyła na niego jak na dziwaka.

- Malfoy, czy Ty się słyszysz? Od sześciu lat skaczemy sobie do gardeł, a Ty teraz tak po prostu mówisz, że chcesz to naprawić?
- Wiem, że pewnie nie było Ci przyjemnie, ale.. - zaczął, ale dziewczyna szybko mu przerwała.
-Nie było mi przyjemnie? Na mózg Ci padło? Tyle nocy spędziłam płacząc przez to czego się od Ciebie nasłuchałam, a może teraz mam skakać z radości, bo zachciało Ci się nagle zmienić. Na razie Malfoy. - i pewnym krokiem odeszła do swojego przedziału. Zostawiła go samego z mętlikiem w głowie. Może to już za późno. Może dla Dracona Malfoya nie ma już ratunku.

                                                       ~~~~
   Hermiona weszła do przedziału, w którym siedzieli jej przyjaciele i szybko opowiedziała o całej sprawie Rudej. 
- I myślisz, że to jakiś podstęp ze strony Malfoya? A może, Mionka, on na prawdę chce się zmienić. - Ginny jak zwykle miała optymistyczne podejście do życia.
- Ludzie jak on się nie zmieniają Ginn.
                                                       ~~~~
   Po jakimś czasie byli już w Hogwarcie, spędzili wieczór na uczcie. Tiara przydzieliła do domów nowych uczniów, a wieczorem wszyscy rozeszli się do swoich dormitoriów. Hermiona do dormitorium prefektów dotarła przed Draconem i miała okazję dokładnie mu się przyjrzeć. Pierwszym co ujrzała była biblioteczka stojąca przy ścianie pod oknem, to od razu poprawiło jej humor, obiecała sobie, że w wolnym czasie przejrzy te książki. Po lewej stronie był dość duży kominek, a niedaleko niego kanapę i fotele pasujące kolorem do ścian. Po prawej stronie zobaczyła barek z różnymi napojami alkoholowymi. Podeszła i nalała sobie jednego z nich. Na przeciwko wejścia do salonu znajdował się krótki korytarz z dwojgiem drzwi. Na jednych znajdował się herb Gryffindoru, a na drugich herb Slytherinu. Nie zamierzała 
zaglądać do sypialni ślizgona, więc otworzyła od razu drzwi swojego pokoju. Zamurowało ją na wejściu. Jej oczom ukazał się dość spory pokój, jego ściany były w kolorze rubinu, wielkie okno z widokiem na zakazany las i hogwarckie jezioro nadawało mu niesamowity klimat, a wielkie łóżko stojące pod ścianą było wprost niesamowite. Na przeciwko niego stało biurko, obok szafa a niedaleko mały stoliczek do kawy i kanapa. Obok były kolejne drzwi prowadzące do łazienki. Nie była wielka ale zawierała wszystko czego potrzeba. Wróciła do sypialni, nie chciała już dzisiaj z niej wychodzić, aby w salonie nie spotkać ślizgona. Rozpakowała więc swój kufer i położyła się do łóżka. Jutro była sobota, więc mogła dłużej pospać.

                                                        ~~~~
Draco nie miał zamiaru tak szybko iść do swojego dormitorium. W salonie ślizgonów była dziś impreza, a on nie zamierzał jej odpuścić. Siedział wygodnie na kanapie z Zabinim i innymi kolegami. Jakieś dziewczyny ciągle do niego chichotały i przymilały się. Miał już tego dość. Kiedyś na pewno wykorzystałby taką sytuację i któraś wylądowałaby w jego łóżku, ale nie teraz. Znudziło mu się takie życie, dziewczyna na jedną noc. To już nie było dla niego.
   Był jakby nieobecny, myślał o tym co Granger powiedziała mu w pociągu. Czy ona na prawdę aż tak go nienawidziła? Na Merlina, czemu on o tym myśli? To tylko jedna szlama, co go obchodzi jej zdanie? Wypił łyk ognistej. Nie bawił się tu dobrze. Nawet mimo towarzystwa Diabła. 
- Blaise, nudzi mi się. Idę do siebie. - rzucił Smok i już go nie było w pokoju wspólnym ślizgonów.
Szybko dotarł na piąte piętro, uniknął spotkania z Irytkiem i już po chwili stał przed obrazem przedstawiającym czerwonego smoka. 'Więc jak szło to hasło?' - pomyślał. 
- Piwo kremowe? - powiedział, ale smok tylko prychnął ogniem. - Lukrecjowe różdżki? - i znowu. - No nie pamiętam hasła, ale jestem prefektem naczelnym i chyba możesz mnie wpuścić. - Smok znowu prychnął i odwrócił się do niego tyłem. 
-No dobra. Nie mam innego wyjścia. GRANGER!!! - zaczął krzyczeć i uderzać pięściami w obraz. Nic. Cisza.Zrobił to jeszcze raz. I znowu, ale gryfonka się nie pojawiała. - Dobra, ostatni raz. GRANGER OTWIERAJ TO PRZEJŚCIE! - udało się. Obraz po chwili się uchylił, a za nim stała Hermiona w szlafroku. Widać było po jej wyglądzie, że ją obudził.
-Kurde, Malfoy. Jest pierwsza w nocy, po co mnie budzisz o tej porze? 
-Tak się składa, że zapomniałem hasła, ale byłoby miło, gdybyś następnym razem otworzyła szybciej - i wszedł do środka.
- Żartujesz?! - krzyknęła zatrzaskując za sobą obraz - Wcale nie musiałam Ci otwierać! Wystarczyło słuchać McGonnagal. Wielki pan Malfoy nie pamięta hasła! Ja nie zamierzam Ci za każdym razem otwierać. Zapamiętaj sobie : 
bananowe ciastka. Nie licz więcej na mnie! - odwróciła się i zmierzała do swojej sypialni.
-Poczekaj - złapał ją za nadgarstek - prze.. przepraszam. O kurde to było trudne. Tak to prawda, mogłem jej uważniej słuchać. I dzięki, że jednak otworzyłaś. - puścił ją. Zrobił kilka kroków i już był w swoim pokoju. 
Czy on, Draco Malfoy, właśnie przeprosił i podziękował Granger? Chyba jest pijany. Położył się do łóżka i zasnął.
                                                       ~~~~
   Stała od pięciu minut z szeroko otwartymi oczami i buzią. Co się tak właściwie przed momentem stało? Czy ta platynowa fretka ją właśnie przeprosiła, a potem jeszcze podziękowała? To się w głowie nie mieści! Pewnie to przez tą pobudkę tylko jej się zdawało, że ją przeprosił. Tak, to na pewno to. Postanowiła wrócić do łóżka. 
Już po chwili odpłynęła do krainy Morfeusza.

                                                       ~~~~
   Czy w życiu można być czegoś pewnym na sto procent? Że Ci, których znamy i kochamy będą z nami już zawsze? 
Nasze życie ciągle się zmienia, poznajemy nowych ludzi, czasem poznajemy na nowo tych, którzy byli w naszym życiu już wcześniej. To właśnie czyni je wyjątkowym. To nas czyni wyjątkowymi. Może tak właśnie ma być. Może niektórzy muszą zniknąć, żeby zrobić miejsce w naszym życiu innym, lepszym. 

                                                       ~~~~
   Siedział w fotelu w salonie Malfoy Manor. W całym dworze panował ponury nastrój. Mało kto się odzywał. Po powrocie Czarnego Pana w tym domu już nie było spokoju. Właśnie czekali na jego przybycie. Nastąpił głuchy trzask i przez drzwi przeszedł on, Lord Voldemort. Draco ledwo mógł przełknąć ślinę. To już dziś. Dzisiaj będzie naznaczony.
- Draconie wstań. - To jego ojciec. Miał cienie pod oczami i cały był blady. Nawet on bał się Sami-Wiecie-Kogo.
- Ojcze, czy muszę... - nie zdążył jednak dokończyć. Już wił się na ziemi pod wpływem zaklęcia Cruciatus.
- Chyba młody Malfoy nie zaczął się bać. - zadrwił z niego Voldemort.
- Nie Panie, on długo czekał na ten moment. - Lucjusz pokłonił się nisko, nie musiał wtedy patrzeć w oczy Czarnego Pana. 
- A więc przejdźmy do tego, po co się tu zebraliśmy. Dajcie mi chłopaka.
Kilku śmierciożerców w maskach podeszło do leżącego chłopaka, wzięli go pod ramiona i poprowadzili do swojego pana, stojącego już obok kominka w salonie. 
-Proszę nie. - zdyszany Draco miał już łzy w oczach. Nie chciał stawać się jednym z nich. Widział co to zrobiło z jego ojcem, widział jak przez to cierpi jego matka. Nie chciał być taki. Ale nie miał wyboru. Nikt nie pytał go o zdanie.
Dziesięć minut później na jego lewym przedramieniu widoczny był Mroczny Znak. Ból związany z jego wypalaniem był nie do zniesienia.

                                                        ~~~~
   Otworzył oczy. Znowu ten sam sen. Już od dwóch lat go prześladuje. Uniósł lewą rękę. Znak był mniej widoczny po śmierci Voldemorta jednak można go było łatwo zauważyć. Za każdym razem, gdy na niego patrzył odczuwał ten sam ból. Został zmuszony do bycia kimś, kim nigdy nie chciał zostać. Przez to nigdy nie doznał prawdziwej przyjaźni ani miłości. Tak na prawdę wszyscy się go po prostu bali. Te wszystkie dziewczyny leciały tylko na jego kasę. Wiedział, że kocha go tylko matka. Zrozumiał to tego dnia, gdy wyrzekła się swojego męża. Gdy zlitowała się w końcu nad swoim synem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz