czwartek, 18 czerwca 2015

4. rozdział

   Rano dziewczyny zeszły razem na śniadanie do Wielkiej Sali. Już w przejściu Hermiona zauważyła, że Blaise Zabini uważnie im się przygląda. Spojrzała na przyjaciółkę - Ruda spuściła wzrok, ręką zaczesała włosy za ucho, a jej policzki pokryły się lekkim rumieńcem. Hermiona jeszcze raz spojrzała na Ślizgona. Uśmiechnął się, wyraźnie z siebie zadowolony. NIE! To nie możliwe! - pomyślała Gryfonka. Usiadły przy swoim stole. 
-Ginny, powiedz mi, że tym cudownym chłopakiem, o którym tyle mi mówiłaś nie jest ten podły Ślizgon, najlepszy przyjaciel Malfoya, Zabini?! - starała się mówić w miarę cicho, aby usłyszała ją tylko jej przyjaciółka. 
-Chciałabym móc Ci tak odpowiedzieć, ale to prawda. Herm, ja nic na to nie poradzę! Nie wiesz jak to jest po prostu się zakochać? - dało się usłyszeć błagalny ton w jej głosie.
-To miejsce nie jest dobre na takie rozmowy, dlatego pogadamy o tym po śniadaniu, bo chcę wiedzieć wszystko, zrozumiano? - uśmiechnęła się i puściła przyjaciółce oczko. Już wiedziała, że Ruda ma rację. Takie silne uczucie może nas połączyć z kimkolwiek, niezależnie od nas. Na przykład z właścicielem tych szaroniebieskich oczu, wpatrujących się w nią. Chwila. Dlaczego Draco Malfoy się na nią gapi? 

                                                       ~~~~
-Ziemia do Zabiniego! - machał przyjacielowi ręką przed oczami. Nie zauważył nawet, że od pięciu minut patrzył się w jeden punkt w Wielkiej Sali.- Przestań się na nią tak gapić, bo to robi się chore. Mówiłem coś do Ciebie, a Ty ślinisz się jak Pomyluna na widok puddingu..
-Sorry, stary. To o czym mówiłeś? - Zabini w końcu wyrwał się z transu. 
-O referacie z Transmutacji. Jest na poniedziałek, a ja jeszcze nic nie mam. Nie wiem jak się za to wziąć.
-Kurde, Smoku. Od kiedy przejmujesz się jakimś głupim referatem? - Blaise nie wierzył własnym oczom.
-Odkąd zamierzam skończyć tą szkołę i robić coś w życiu, udowadniając tym, że nic nie muszę zawdzięczać ojcu. - powiedział to szybko i z zaciśniętymi pięściami. Każde wspomnienie o ojcu wzbudzało w nim takie emocje. 
-Okej, okej, rozumiem. Nie denerwuj się. Ale mam pewien pomysł, jak możesz sobie z tym poradzić- poruszył znacząco brwiami.
Minęła chwila zanim Draco domyślił się, o co chodzi przyjacielowi.
-Nie! Nie ma takiej opcji!
-Ale Smoku, ciągle gadasz o tym jak to bardzo chcesz pokazać, że się zmieniłeś, a boisz się poprosić o pomoc jedną Gryfonkę? 
-Ale to nie jest zwykła Gryfonka. - nie zdążył ugryźć się w język. Zabini już robił minę ucieszonego dziecka, ale Smok zareagował szybciej. - Miałem na myśli, że to przyjaciółka Pottera i Łasicy. Pewnie jej duma nie pozwoli jej mi pomóc.
-Tak, a Twoja duma nie pozwoli Ci ją nawet o to spytać. Obaj wiemy, że Granger jest najlepsza z Transmutacji. - zamyślił się.- Właściwie, ona z wszystkich przedmiotów jest najlepsza. Ja osobiście nie rozumiem nad czym Ty się jeszcze zastanawiasz. 
-Okej, wygrałeś. Ale robię to tylko po to, żeby McGonagall się mnie tak nie czepiała.
-Jasne, Smoku. Co tylko powiesz - i posłał mu buziaka. Oczywiście, że mu nie wierzył. Przecież zna go nie od dziś. Widzi jak jego przyjaciel zaczął się zachowywać, odkąd dzieli z tą Gryfonką dormitorium prefektów, jak na nią patrzy, gdy myśli, że nikt go nie widzi. 

                                                       ~~~~
-Na prawdę, Ginny, jestem w stanie zrozumieć wiele. Ale Blaise Zabini? Wiesz jak na to zareaguje, chociażby, Twój brat? Już nie wspomnę o reszcie Twojej rodziny, albo o Harrym. To dla Zabiniego zostawiłaś Harry'ego? - Hermiona starała się być spokojna.
-Ale przecież ja tego nie planowałam. I wiedziałam jak na to zareagujesz, dlatego nic nie mówiłam - Ginny siedziała na łóżku przyjaciółki ze spuszczoną głową. - Wiem, jakie wszyscy będą mieli o tym zdanie. 
-Okey, Ginny. Rozumiem. - przytuliła rudowłosą - Wiem, że to nie Twoja wina. Możesz mi przynajmniej powiedzieć kiedy to się zaczęło?
-W sierpniu. Byłam na Pokątnej, chciałam pomóc George'owi w sklepie. Jak od niego wyszłam było już ciemno, szłam uliczką i ktoś mnie zaatakował. Było ich 5. Nie wiem kto to był, nie widziałam ich twarzy. Nazywali mnie zdrajcą krwi. Nie miałam szans. Krzyczałam, próbowałam im się wyrwać, ale oni tylko się ze mnie śmiali. Aż pojawił się Blaise. Rzucił w nich jakąś klątwą i wszyscy padli. Nooo... i od tamtej pory wysyłaliśmy sobie sowy i czasem się spotykaliśmy.
-Nie wierzę, że nic nie zauważyłam. Przecież byłam u Ciebie całe wakacje.
W tym momencie usłyszały pukanie do drzwi. Hermiona wstała, żeby je otworzyć. Po drugiej stronie stał Malfoy.
-Cześć, Granger. Weasley. - skinął głową w kierunku Ginny. - Czy możemy pogadać? - zwrócił się znowu do Hermiony.
-Właśnie rozmawiam z Ginny. -zaczęła, ale przyjaciółka szybko jej przerwała.
-Nie, nie. Spokojnie, ja właściwie muszę już lecieć. - wstała z łóżka, podeszła do Hermiony i pocałowała ją w policzek - Dziękuję i do zobaczenia. Na razie Malfoy. - wyszła zamykając za sobą drzwi.
-Co Cię sprowadza Malfoy? - wskazała mu miejsce na fotelu.
-Mam do Ciebie prośbę.
-Niesamowite rzeczy, Draco Malfoy przychodzi do mnie i prosi o pomoc. Muszę gdzieś zapisać tę datę. 
-Nie naśmiewaj się Granger. Chciałem zapytać, czy nie mogłabyś mi pomóc z tym referatem na Transmutację. 
-Haha. Możesz powtórzyć? Przez chwilę wydawało mi się, że chcesz pomocy przy referacie.
-No i dobrze słyszałaś, Granger. Muszę poprawić oceny, jeśli chcę pracować w Ministerstwie.
-Nie miałam pojęcia, że w ogóle zależy Ci na skończeniu tej szkoły.
-Zależy, jeśli chce się zaczynać od zera. To jak, pomożesz?

                                                       ~~~~
Gryfonka, oczywiście, nie odmówiła pomocy. Godzinę później siedzieli już w salonie, po uszy w książkach. 
-... Transmutacja scalająca to...?
-Najtrudniejszy dotychczas wymyślony rodzaj transmutacji. - Hermiona nigdy nie pisała za nikogo referatów. Nawet Harry'emu i Ronowi. Zawsze czytała swoją pracę na głos, żeby jak najwięcej z niej zapamiętali. 
-Na czym ona polega? 
-Zamienia określoną liczbę tych samych przedmiotów, w mniejszą ich liczbę. 
-Dobrze, teraz możesz podać kilka przykładów i chyba wystarczy.
-Dzięki Granger. - Skończył pisać i mógł odetchnąć na kanapie.
-Nie ma sprawy, Malfoy. Nie wiedziałam, że masz takie ambitne plany, pracy w Ministerstwie. 
-Pewnie myślałaś, że do końca życia nie będę musiał pracować, bo mam w Grongotcie skrytkę pełną galeonów? Wszyscy tak myślą. To kasa mojego ojca, a ja nie zamierzam jej tknąć. 
-Nie rozumiem. 
-Nie dziwię się. Wszyscy sądzą, że ojciec mógłby mi wszystko załatwić. Ale ja już nie mam ojca. Tego nikt nie zrozumie. Po tym co robił mi i matce nie chcę go więcej widzieć. Niech gnije w tym Azkabanie. Cholera, po co ja to gadam, Ciebie i tak to nie obchodzi. Jeszcze raz dzięki za pomoc. - I wyszedł. Zostawił Hermionę samą w salonie z mętlikiem w głowie. Jeszcze parę miesięcy temu nie uwierzyłaby w ani jedno jego słowo, ale teraz sama nie wiedziała co o tym myśleć. 

                                                       ~~~~
   Dochodziła poru obiadu, więc zebrała się do wyjścia. Zeszła na dół i weszła do Wielkiej Sali. Usiadła obok Ginny przy stole Gryfonów. 
-I jak tam randka z Malfoyem? - puściła jej oczko.
-Ginny! Chyba za dużo czasu spędzasz z Zabinim, bo udzieliło Ci się jego poczucie humoru. - Dodała szeptem.
- Czy ja usłyszałem nazwisko "Malfoy"? I co za randka? - Ron właśnie stał za nimi. - Nie powiesz mi Hermiona, że spoufalasz się z wrogiem. Myślałem, że masz na tyle oleju w głowie, że z nim nie gadasz.
- Wyobraź sobie Ron, że praktycznie z nim mieszkam, więc ciężko jest z nim nie rozmawiać. Poza tym, jestem już dorosła i nie musisz mi mówić, co mogę, a czego nie. 
-Właśnie widzę, że muszę. Już zapomniałaś, co on robił? - Jego twarz coraz bardziej przypominała kolorem jego włosy.
-Nie, nie zapomniałam. Przecież nic złego nie robię. 
-Jesteś dla niego tylko zwykłą szlamą.

Tego było za wiele, dziewczyna wstała, odwróciła się w stronę Rona i wymierzyła mu policzek. Łzy zbierały się w jej oczach, ale nie chciała płakać przy nim. Szybko wybiegła z Wielkiej Sali i pobiegła do swojego dormitorium. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz