poniedziałek, 22 czerwca 2015

5. rozdział

   Siedział przy stole Ślizgonów, gdy to zobaczył. Hermiona wstała od swojego stołu, podeszła do Weasleya i... Nie, to nie możliwe. 
-Diable, czy widzisz to co ja? - zwrócił się do przyjaciela siedzącego obok.
-Obawiam się, że tak Smoku. Łasic w końcu oberwał od Granger! Mógłbym śpiewać! - I zaczął tańczyć nadal siedząc na ławce.
-To nie jest śmieszne! Ona chyba płacze. Co ten głupi rudzielec musiał jej takiego powiedzieć? - Szybko wstał od stołu patrząc jak Gryfonka wybiega z Wielkiej Sali.
-Tak, Smoku! Biegnij za nią! Ratuj damę swego serca! - Nabijał się z niego Blaise.
-Oj, zamknij się Zabini! - I ruszył w kierunku drzwi. Otworzył je. "Gdzie ona mogła pobiec?" 
Przez Sale Wejściową wyszedł na plac przed zamkiem. Chciał ją znaleźć i... Sam nie wiedział co potem. Pocieszyć? To przecież nie w jego stylu, bo co go obchodzi, dlaczego płacze. Ale w tym momencie przestało to być jego zmartwieniem. Znalazł ją, ale ktoś ją już pocieszał. Ten nowy Krukon Jesse. Blondyn odwrócił się na pięcie i wrócił do zamku, w ręku ściskając różdżkę. Spóźnił się.

                                                            ~~~~
   Biegła w stronę swojego dormitorium. Oczy miała zalane łzami, nie widząc nic na swojej drodze, wpadła na coś... umięśnionego? Przetarła oczy i ujrzała błękitne oczy. Uśmiechnęła się w duchu. 
-Chyba lubisz na mnie wpadać - Jesse uśmiechnął się promiennie. Ale jego twarz zmieniła się, gdy zobaczył, że dziewczyna płacze. - Co się stało? Chodź się przewietrzyć. - I wyprowadził ją z zamku.
- To właściwie nic ważnego, przepraszam, że na Ciebie wpadłam. Nie zauważyłam Cię. - Przetarła oczy rękawem.
-Proszę, weź to. - Podał jej chusteczkę.
-Dziękuję. - Wytarła w nią nos.
-Zatem nie dowiem się, co takiego się stało? - Siedzieli na ławce przed zamkiem.
-To mój przyjaciel, to znaczy, do tej pory myślałam, że nim jest... - Kolejna łza spłynęła jej po policzku. 
-Nie musimy o tym rozmawiać, jeśli nie chcesz. - Objął ją ramieniem. - Skoro wywołał u Ciebie łzy, to nie jest wart do myślenia o nim.
-Dziękuję Ci - Schowała twarz w jego ramieniu, aby powstrzymać spływające łzy. Nie chciała już myśleć o Ronie. O niczym nie chciała myśleć. 

                                                           ~~~~
-Czy Ty zwariowałeś?! Co w Ciebie wstąpiło?! Widzisz co jej zrobiłeś?! Ron, ja Cię nie poznaje! - Ginny była wściekła. Jej krzyki przykuwały uwagę większości uczniów zebranych w Wielkiej Sali.
-Ja zwariowałem?! To ona zadaje się z wrogiem! - W jego oczach można było zobaczyć szaleństwo.
-Ale ją zraniłeś! Nie widzisz tego?! Miała Cię za przyjaciela!
-Ja ją kocham, Ginny. 
-To dziwnie to okazujesz. - I odeszła od stołu.

                                                           ~~~~
   Hermiona leżała już na łóżku w swoim dormitorium. Nadal dochodziła do siebie po wydarzeniu przy obiedzie. Nie wiedziała dlaczego, ale dotknęły ją słowa Rona. Bo właściwie co ją obchodziło kim jest dla Malfoya? To samo słowo "szlama" z ust przyjaciela tak na nią podziałało. Słowo, które kiedy słyszała od wroga. Ale czy on był jeszcze wrogiem? Odkąd z nim mieszka, nie usłyszała już od niego tego słowa. Nie komentował jej nieczystej krwi. Może jednak ludzie się zmieniają. 
Kolejna łza spłynęła na poduszkę. Piekły ją oczy. Postanowiła się umyć i zdrzemnąć. Poszła do łazienki, związała włosy w kitkę. Wzięła szybki prysznic, włożyła wygodny dres i wróciła do siebie. Położyła się do łóżka i ze zmęczenia zasnęła po kilku minutach. 

                                                           ~~~~
   Wrócił właśnie z kolacji. Nie widział na niej Gryfonki. Właściwie nie widział jej odkąd wyszedł za nią z obiadu i zobaczył z tym Krukonem. Zmartwiło go to, że nie zeszła do Wielkiej Sali. Zapukał do drzwi jej dormitorium, ale nie usłyszał odpowiedzi. Nacisnął klamkę, drzwi powoli się uchyliły. Zajrzał przez nie i zobaczył ją na łóżku. Podszedł bliżej. Księżyc świecił bladym światłem na jej twarz, a kosmyk włosów wymknął się z kucyka i opadł jej na policzek, który Draco delikatnie zagarnął za jej ucho. Jej poduszka była jeszcze mokra, widać było, że płakała. Na jej ramieniu zauważył gęsią skórkę, więc przykrył ją lepiej kocem. Spojrzał na nią jeszcze raz. Wyglądała teraz tak ładnie. Nie mógł uwierzyć, że to ta sama dziewczyna, której tak nie znosił przed laty. Tak bardzo się zmieniła. On też się zmienił.
 Wciąż zastanawiał się, co jej zrobił ten rudzielec. Nie płakałaby z byle powodu. Cicho wyszedł z jej pokoju. Mimo tego, że nie było jeszcze późno, nie chciał nigdzie wychodzić. Poszedł do łazienki, wziął prysznic i wrócił do swojej szmaragdowej sypialni. Szybko przeniósł się do Krainy Morfeusza. 

                                                           ~~~~
   Rano zszedł na śniadanie. W salonie nie zastał Hermiony, więc pomyślał, że jest już na dole. Przecież zwykle wstawała przed nim. Zszedł po schodach i znalazł się w Sali Wejściowej, wszyscy zmierzali na śniadanie. Wszedł do Wielkiej Sali, automatycznie spojrzał w stronę stołu Gryfonów. Wypatrzył rude włosy Weasleyównej, zobaczył Pottera, ale po Granger nie było śladu. Czyżby zaspała na śniadanie? Ruszył do swojego stołu. 
Nie miał ochoty jeść. Skubnął tosta z dżemem. Drugiego położył na talerzu, obok rogalika z czekoladą, wziął też kubek soku pomarańczowego i wstał od stołu. Wszedł z nimi na piąte piętro, przeszedł przez portret smoka i zmierzył do jej sypialni. Zapukał, ale znowu nie było odpowiedzi, wszedł do środka. Nadal spała. Postawił talerz i kubek na stoliku obok jej łóżka. Napisał parę słów na kartce, którą położył obok talerza i wyszedł z pokoju. 

                                                           ~~~~
   Obudziły ją jasne promienie październikowego Słońca. Spojrzała na zegarek. Już dziesiąta. Na pewno spóźniła się na śniadanie. Zaburczało jej w brzuchu. Przecież nie jadła też kolacji. Odwróciła głowę i zobaczyła na stoliku talerz ze śniadaniem, a obok kubek z sokiem. Głoda, od razu wzięła się za jedzenie. Dopiero po skończeniu zauważyła małą karteczkę. 

                                      Pomyślałem, że zgłodniałaś. 
                                                               D.

   Po Malfoyu nie spodziewała się tak ładnego pisma. Właśnie, Malfoy. On nie musi wiedzieć, dlaczego wczoraj płakała. Była pewna, że wyśmieje ją, gdy tylko pozna powód jej wybuchu. 
   Wyszła z łóżka i poszła do łazienki, aby się odświeżyć. Włożyła ciemne jeansy i szarą bluzę, a włosy związała. Wyszła do salonu, Malfoy siedział na kanapie. Podeszła do niego:
-Dzięki, za śniadanie. 
-Nie ma sprawy. Byłem Ci coś winny po tym referacie z Transmutacji. 
Sami nie wiedzieli kiedy, pogrążyli się w rozmowie o szkole, o życiu. Patrząc na to z boku, ktoś mógłby tylko pomyśleć, że to sen. Czy ktoś, kiedykolwiek, był w stanie wyobrazić sobie tą dwójkę spokojnie rozmawiającą ze sobą? Na pewno nikt o zdrowych zmysłach. Ale tak było. Draco nie wypytywał o powód jej płaczu, a ona o tym nie wspominała. Żartowali w najlepsze, jakby te wszystkie wcześniejsze lata nie istniały. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz